sobota, 19 kwietnia 2014

Ile wynosi polski realny dług publiczny i jakie są koszty obsługi polskiego długu? [Tabela + Grafika]

Przygotowałem zestawienie przedstawiające nominalną wartość polskiego długu publicznego, dzisiejszą wartość długu publicznego oraz relację długu do PKB w latach 2002-2013. Podstawowym celem takiego przedstawienia danych jest wskazanie na znaczenie zmiennej wartości pieniądza w czasie dla trafności analizowania danych dotyczących długu publicznego.

Czym jest, jak działa i do czego służy dług publiczny?

Kryzys długu publicznego ciężko doświadczył Europę w ostatnich latach. Warto poświęcić chwilę na bliższe przyjrzenie się istocie problemu: czym jest, jak działa i do czego służy dług publiczny? Kiedy należy się zadłużać, a kiedy powinno się unikać zadłużenia publicznego? Przy jakim poziomie dług publiczny staje się zagrożeniem dla stabilności kraju i jak uciec przed pułapką zadłużenia? Ważne jest to również w kontekście wartości polskiego długu publicznego

Co to jest dług publiczny?

Szukając prostej definicji, dług publiczny to suma wszystkich finansowych zobowiązań państwa. W jego skład wchodzi zadłużenie budżetu centralnego, samorządów oraz jednostek ubezpieczenia społecznego (ZUS/FUS, NFZ itd.). Dług może przyjmować postać papierów wartościowych (np. obligacji), kredytów, pożyczek oraz zobowiązań wymagalnych, tj. takich wydatków, które państwo musiało poczynić w przeszłości, ale tego nie uczyniło (np. zaległa płatność za importowany gaz). Gdy państwo zobowiązuje się do zapłacenia komuś w przyszłości określonej kwoty pieniędzy, powstaje dług publiczny. Wbrew popularnym ostatnio tezom niby-ekonomistów w skład długu publicznego (jawnego lub ukrytego) nie wchodzą przyszłe wydatki na emerytury, gdyż są to jedynie obietnice państwa, a nie twarde zobowiązania.


piątek, 18 kwietnia 2014

Ministerstwo Finansów: Polska nie przystąpi do strefy euro przed 2020 rokiem

Minister Finansów Mateusz Szczurek pytany kiedy Polska przystąpi do strefy euro ogłosił wczoraj, że Polska najprawdopodobniej przyjmie euro dopiero po 2020 roku. Polska zobowiązała się przyjąć euro, gdy wstępowała do Unii Europejskiej. Wówczas jednak europejskim decydentom wydawało się, że to Polska będzie stała w kolejce do unijnej waluty, więc nie określili oni daty polskiego przystąpienia.

Na chwilę obecną Polska nie spełnia nawet podstawowego wymogu przystąpienia do strefy walutowej, gdyż nasz deficyt finansów publicznych ciągle przewyższa 3% PKB (mimo przejęcia pieniędzy z OFE). Oczekiwany wynik poniżej trzech procent ma osiągnąć dopiero za rok-dwa. Dopiero wtedy moglibyśmy rozpocząć rozmowy na temat harmonogramu przyjmowania unijnej waluty, a od uchwalenia harmonogramu do zmiany w naszych portfelach jest jeszcze długa droga.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Nadwyżka, która prawie powaliła Stany Zjednoczone Ameryki

Ostatnie lata szalenie wyczuliły nas na zagrożenia związane z przerostem zadłużenia publicznego. Kryzys długu publicznego (suvereign debt crisis) po obu stronach Atlantyku kosztował miliony ludzi utratę pracy i pogorszenie jakości życia. Dziś nikt nie chce pójść w ślady Grecji, ale w styczniu 2001 roku nad Stanami Zjednoczonymi zawisło zupełnie inne widmo, które wprawiało ekonomistów w przerażenie. Była to groźba… spłacenia całego amerykańskiego długu publicznego.

Scheda po Clintonie

Regularne i wysokie nadwyżki były miłą pozostałością ekonomiczną po dwóch kadencjach Billa Clintona. Po trzech kadencjach dominacji politycznej Republikanów amerykańskie finanse publiczne były w opłakanym stanie. Prezydent Reagan finansował obniżki podatków drastycznie narastającym deficytem, a rządzący po nim Bush Senior był ekonomicznie zbyt nieudolny, by ograniczyć rozmiary dziury budżetowej (nie pomogła mu w tym również pierwsza wojna w Zatoce Perskiej). Clinton wygrał wybory słynnym hasłem Gospodarka, głupcze i nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Przeprowadził masową deregulację sektora bankowego, zredukował wydatki publiczne i uporządkował przychody. Kongres przegłosowywał pakiet prezydenckich reform gospodarczych w atmosferze święta państwowego i przy wielkim narodowym uniesieniu zgromadzonych.


czwartek, 10 kwietnia 2014

Polacy tracą w korkach miliardy złotych rocznie, czyli małpa dorwała się do danych

Parę dni temu otrzymałem mrożącą krew w żyłach informację: statystyczny kierowca traci w korkach 2,9 tysiąca złotych, a wszyscy polscy kierowcy tracą łącznie 3,5 miliarda złotych rocznie. O cholera! Ale będę miał problem z uregulowaniem tej faktury (trzy kafle w plecy!). Po chwili przyszło otrzeźwienie: przecież ja nie mam samochodu! A potem było już tylko śmieszniej.

Raport przygotowała firma Deloitte, która słynie z dostarczania statystycznego lol-contentu. I tym razem stanęli na wysokości zadania. Popełnili w zasadzie wszystkie błędy, jakie da się popełnić podczas opracowywania danych statystycznych. W oparciu o dane z nadajników GPS zamontowanych w stu tysiącach samochodów „obliczyli” łączny czas przestany w korkach przez polskich kierowców, a potem w przezabawny sposób zamienili godziny na wartości liczbowe.