czwartek, 10 kwietnia 2014

Polacy tracą w korkach miliardy złotych rocznie, czyli małpa dorwała się do danych

Parę dni temu otrzymałem mrożącą krew w żyłach informację: statystyczny kierowca traci w korkach 2,9 tysiąca złotych, a wszyscy polscy kierowcy tracą łącznie 3,5 miliarda złotych rocznie. O cholera! Ale będę miał problem z uregulowaniem tej faktury (trzy kafle w plecy!). Po chwili przyszło otrzeźwienie: przecież ja nie mam samochodu! A potem było już tylko śmieszniej.

Raport przygotowała firma Deloitte, która słynie z dostarczania statystycznego lol-contentu. I tym razem stanęli na wysokości zadania. Popełnili w zasadzie wszystkie błędy, jakie da się popełnić podczas opracowywania danych statystycznych. W oparciu o dane z nadajników GPS zamontowanych w stu tysiącach samochodów „obliczyli” łączny czas przestany w korkach przez polskich kierowców, a potem w przezabawny sposób zamienili godziny na wartości liczbowe.


Manipulacja próbą
Jak łatwo się domyślić, sto tysięcy samochodów z zainstalowaną aplikacją targeo nie jest grupą reprezentatywną dla 17 milionów pojazdów poruszających się po polskich drogach. Nie chodzi o liczebność próby (ponad pół procenta przebadanej społeczności to bardzo dobry wynik!), a o jej skład. Próba byłaby reprezentatywna dla całej grupy polskich kierowców, gdyby odtwarzała proporcje całej grupy. Jeżeli 20% polskich samochodów jeździ po miastach do 50 tysięcy mieszkańców, to i w próbie 20% samochodów musi jeździć po miastach do 50 tysięcy mieszkańców. Rozkład proporcji między liczebnościami kohort w poszczególnych dużych miastach również musi się zgadzać, bo inaczej jeździ się po Szczecinie, a inaczej stoi w Warszawie. Jeżeli 30% samochodów prowadzonych jest przez osoby poniżej 30 roku życia, a 10% przez emerytów, to musi mieć to swoje odzwierciedlenie w konstrukcji próby, bo inaczej jeździ nastolatek, a inaczej siedemdziesięciolatek. I tak dalej.

Nie może tworzyć grupy reprezentatywnej pierwsze lepsze zbiorowisko kierowców. Dane wykrzywiane są w sposób drastyczny, bo klientem docelowym targeo nie są emeryci jeżdżący dwa kilometry do kościoła tygodniowo, tylko aktywni kierowcy. Jak pyta się osoby jeżdżącej przez pół dnia ile stoi w korkach, to jej odpowiedź będzie znacząco wyższa niż kogoś, kto przejeżdża kilka kilometrów dziennie. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że skoro ja czekałem wczoraj na pociąg dwie godziny i sto innych osób też na ten pociąg czekało, to łącznie Polacy czekali wczoraj na pociągi siedemdziesiąt parę milionów godzin.

Manipulacja założeniami i wnioskami
Deloitte twierdzi, że tracimy rocznie 3,5 miliarda złotych stojąc w korkach. Jak do tego doszli? Otóż… przemnożyli sumę godzin przestanych w korkach przez średnie wynagrodzenie za godzinę pracy. Jest to tak głupie, że aż śmieszne. Bazuje na ukrytym założeniu, że gdybyśmy nie stali w korku, to byśmy w tym czasie pracowali. Nie wiem jakie zdanie macie na ten temat (chętnie je poznam dzięki Waszym komentarzom!), ale ja… ja bym nie pracował. Założenie to jest spełnione dla bardzo wąskiej grupy zawodowych kierowców, tych, którzy nie mogą pracować, bo stoją w korku. Na przykład taksówkarz faktycznie traci przychód, ale kierowca jadący do pracy nie traci przychodu.

Okej, ale możemy powiedzieć, że stojąc w korku tracimy czas, który też ma jakąś wartość. Tak niewątpliwie jest, ale nie ma on wartości finansowej. To nie jest utracony przychód, jak twierdzą autorzy raportu, tylko utracona korzyść, użyteczność. Sam z siebie nie zwiększa PKB, nie daje miejsc pracy, nie generuje przychodów podatkowych. Ma taką wartość, jaką ma dla Ciebie możliwość poleżenia w tym czasie z piwem przed telewizorem, pobawienia się z dzieckiem, pójście na spacer, pobieganie, porobienie rzeczy, na którą właśnie masz ochotę. Mikroekonomiści próbują przeliczać wartość radości z czasu wolnego na pieniądze, ale nie ma to sensu. Godzina spędzona na robieniu rzeczy, które lubię, ma dla mnie wartość wyższą niż pieniądze, które dostałbym za godzinę dodatkowej pracy. Kropka.

No dobra, to ile naprawdę tracimy na korkach?
Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Nie wystarczy rzetelnie policzyć czasu przestanego w korkach, spalonej benzyny i zużycia samochodów. Trzeba pamiętać o całej masie kosztów ubocznych. Korki to spaliny i hałas, a spaliny i hałas to obniżona jakość życia, gorszy średni stan zdrowia, krótsza długość życia, niższa wydajność pracy wszystkich mieszkańców miasta. Nieefektywny system transportu wymusza zbyt kosztowne i nieefektywne inwestycje infrastrukturalne. Korki to spowolniony transport masowy.

Różne są szacunki kosztów zewnętrznych całego transportu. Najostrożniejsze szacunki mówią o 2%-3% PKB, te najbardziej odważne/przesadzone podają wartości 9%-12%. 2% polskiego PKB to około 32 miliardów złotych, 12% to około 190 miliardów. A jaka jest prawda? Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku, prawdopodobnie bez nagrobka.


1 komentarz:

  1. Ciekawa analiza raportu Deloitte - szczególnie wyraziste jest to, że faktycznie taki raport nie opiera się na próbie reprezentatywnej, a to nóź w plecy takiego raportu.

    OdpowiedzUsuń

Nie obrażaj innych uczestników dyskusji. Autora możesz, jeżeli czujesz taką potrzebę :-)