środa, 4 czerwca 2014

Czy Forex szybko urywa ręce? O wadach inwestowania na Foreksie słów kilka

Często spotykam się z opinią, że należy unikać inwestowania na Foreksie, gdyż szybko urywa on ręce. Wysoka dźwignia finansowa ma powodować, że bardzo łatwo szybko utracić cały zgromadzony kapitał. Choć uważam, że istnieje cała masa przeciwskazań dla inwestowania (gry!) na Foreksie, to ten argument uznaję za kompletnie chybiony. Poświęć kilka chwil na przeczytanie tego tekstu, a oszczędzisz sobie nieprzyjemności w przyszłości.


Wysokie (1:100, 1:200 czy 1:1000) dźwignie finansowe stosowane na platformach foreksowych sprawiają, że stosunkowo niewielkie transakcje/zakłady powodują bardzo istotne zmiany wartości rachunku. Zainwestowanie stu złotych w pozycję przeciwną do ruchu rynku (we wzrostową przy spadku lub w spadkową przy wzroście) na platformie o dźwigni 1:200 sprawia, że jednoprocentowa zmiana kursu powoduje dwieście złotych straty. Gdy gracz wejdzie w błędnie oszacowaną transakcję na całość, to po kilku minutach może ocknąć się bez choćby złotówki na koncie. Brutalny koniec łatwego zarabiania.

W efekcie trzy czwarte inwestujących na foreksie graczy traci cały kapitał już po kilku nieudanych transakcjach. Marzący o szybkim zarobieniu milionów złotych indywidualni gracze szybko dają się obrabować ze złudzeń (i pieniędzy). Doszło do tego, że w 2012 roku Komisja Nadzoru Finansowego oficjalnie ostrzegła przed inwestowaniem na rynku Forex jako finansowo szczególnie ryzykowną formą poszukiwania mocnych wrażeń.

Zawsze gdy słyszę, że zbyt wysokie dźwignie zbyt szybko urywają ręce, zadaję sobie proste pytanie: a co stoi na przeszkodzie, by wchodzić w proporcjonalnie mniejsze transakcje? Jeżeli dźwignia 1:200 jest bardziej ryzykowna niż dźwignia 1:100, to czemu nie zakładać się o połowę mniejsze kwoty? Dlaczego nie wejść w transakcję w wysokości pięćdziesięciu złotych zamiast stu? Zysk/strata byłyby takie same dla różnych wielkości dźwigni.

Na przeszkodzie nie stoją kwoty minimalne, gdyż na współczesnych platformach można się zakładać o stawki równowartości kilku złotych.


Zanim zaczniesz grać na Forex

Jeżeli nigdy dotąd nie grałeś (tak, gra to najwłaściwsze słowo), to poświęć kilka chwil na przeczytanie tych akapitów. Po pierwsze – niezależnie czy inwestujesz sto czy sto tysięcy złotych – z góry załóż, że te pieniądze są już stracone. Nie masz ich. Kupiłeś sobie bilet wstępu na kolejkę górską i nie licz, że ktoś Ci zwróci wydane pieniądze. Nie chodzi o to, by z góry zakładać porażkę, nie! Chodzi o to, byś wyzbył się strachu o te pieniądze. Jeżeli za każdym Twoim zakładem będzie stał lęk, że stracisz zainwestowane pieniądze, to prędzej czy później na pewno je stracisz. Strach jest irracjonalny, przyćmiewa ocenę sytuacji i generuje głębokie pokłady stresu, który po kilku tygodniach może doprowadzić Ciebie do emocjonalnej ruiny. Próbowałem, widziałem, przeżyłem, wiem co mówię.

Po drugie – załóż maksymalną dzienną stratę i maksymalny zysk. ZAWSZE określaj w zleceniu obie ceny sprzedaży zakładu, maksymalną i minimalną. Ta minimalna uchroni Ciebie przed pogłębianiem strat. Maksymalna może uratuje Ciebie przed poniesieniem gorzkich kosztów zachłanności. Gdy zarobisz tyle, ile sobie założyłeś, odpuść. Wyłącz komputer i pójdź na spacer, pobaw się z psem albo dzieckiem, spotkaj się ze znajomymi. Zrobiłeś swoje, nie pragnij więcej, bo się pogrążysz. Chciwość – tak jak chroniczny strach – niszczą emocjonalnie, wykrzywiają ocenę sytuacji i powodują straty. A tracić chyba nie chcesz, nie?

Jeżeli jednak poniesiesz straty tak istotne, że nie będziesz mógł dalej grać to… może zrezygnuj? Może są inne metody zarabiania na życie niż handlowanie kontraktami na nieistniejące dobra w rozgrywce, na której i tak zarabiają głównie banki, fundusze inwestycyjne i Twój pośrednik? Jako człowiek, który parę lat temu przez kilka tygodni nie odchodził od komputera i nawet godziny snu podporządkował godzinom funkcjonowania giełd na całym świecie mogę Tobie powiedzieć, że to nie ma sensu. Uzyskiwanie stóp zwrotu na poziomie 300%-400% tygodniowo było oczywiście bardzo przyjemne, ale co mi po tym, skoro wystarczyły dwa dni, które wygenerowały sto procent straty? Dzisiaj mogę powiedzieć, że jeden pozytywny komentarz na blogu daje mi więcej radości (i o ileż mniej stresu!) niż tamte „osiągnięcia”. Jest życie poza foreksem i – nawet jeżeli ma twarz depczącej godność płacy – jest lepsze niż życie w ciągłym stanie przedzawałowym.

Bo giełda, forex to wspaniałe miejsce. Można tam zarobić dwieście, trzysta czy czterysta procent, a stracić można tylko sto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie obrażaj innych uczestników dyskusji. Autora możesz, jeżeli czujesz taką potrzebę :-)